Darmowa dostawa od 1 000,00 zł

Najlepszą i najpełniejsza recenzja HUM Audio Devices LAAL by Arkadiusz Nawrocki.

2025-04-04
Najlepszą i najpełniejsza recenzja HUM Audio Devices LAAL by Arkadiusz Nawrocki.

Zacznę od tego, że jest to urządzenie klasy masteringowej, o czym już na pierwszy rzut oka świadczą wszelkie regulatory poziomów wejściowych i wyjściowych wykonane jako przełączniki (zamiast płynnie pracujących potencjometrów). Takie rozwiązanie szczególnie przydatne jest w konfiguracjach masteringowych, gdzie potrzeba powtarzalności ustawień oraz ich precyzyjnego "spasowania" między kanałami (jest to urządzenie stereofoniczne).

Urządzenie sprawia bardzo solidne wrażenie wizualne, wykonane na światowym poziomie - od razu widać, że mamy do czynienia z poważnym sprzętem wysokiej klasy. Można wręcz powiedzieć, że od samego patrzenia rosną oczekiwania co do rezultatów brzmieniowych, których można się spodziewać.

Przyznam się szczerze, że do tego testu skłoniło mnie wyzwanie postawione mi przez jednego z klientów, który oczekiwał jednocześnie dużej (to delikatnie powiedziane) głośności oraz możliwie dobrej jakości dźwięku w swoim nagraniu, z jak najmniej słyszalnymi zniekształceniami. Należy od razu dodać, że nie każda muzyczna struktura (aranżacja i miks) ma wysoki tzw. loudness potential, czyli, można powiedzieć - naturalną podatność na "wykręcanie" wysokiego poziomu RMS bez nieakceptowalnej degradacji jakości sygnału. Często jest tak, że gęste aranżacje, w których zastosowano brzmienia o bogatej strukturze, okraszone dodatkowo potężnym kickem i solidną dawką basu (oczywiście w granicach zdrowego rozsoundku) stanowią nie lada wyzwanie dla każdego realizatora chcącego skutecznie powalczyć w ciągle jeszcze (wbrew pozorom) trwającej "loudness war". Co więcej - ekstremalnie, wręcz nieprzyzwoicie wysokie poziomy mierzone w "lufsach", przy których master brzmi jeszcze "ok", to często powód do dumy niejednego realizatora masteringowego...

Tak więc do omawianego urządzenia podszedłem z oczekiwaniem, że oto mam w rękach swego rodzaju "magic-box", który bez problemu i szybkimi ruchami pozwoli mi się odbić z poziomem RMS w stratosferę... i jeszcze swobodnie oddychać rześkim i bogatym w tlen powietrzem (chyba napiszę wiersz...)

W końcu cena ponad 40.000 zł do czegoś zobowiązuje, czyż nie?

No... nie.

A na pewno nie do tego (czyt. nie do niemożliwego). To po prostu trochę bardziej skomplikowane.

 Od razu zaznaczę, że skuteczna "walka na głośność" to nie jest taka prosta sprawa, sprowadzająca się do zakupu drogiego i "magicznego super-klocka", który za nas zrobi "cuda z dźwiękiem".

Bo cuda z dźwiękiem to może zrobić realizator, a nie sprzęt - i ta zasada działa tak samo w odniesieniu do praktycznie każdego procesora dźwięku: EQ, procesorów dynamicznych, efektów przestrzennych, itd.

 Skuteczna "zabawa" w wojnę głośności tak naprawdę zaczyna się już w momencie wymyślania kompozycji, układania aranżacji, jest wynikiem b przemyślanej produkcji i niewiarygodnie starannego miksu. Nie może być w nim nadmiarów zbędnej energii, instrumenty nie mogą wchodzić ze sobą w konflikty pasmowe, wszystko musi być poukładane niczym auta na parkingu pod hipermarketem...

 

 

Bas i stopa musi mieć "wyczyszczone" miejsce w spektrum do swobodnego "oddychania" i "kopania". Itd., itd.

Czyli punktem wyjścia do skutecznego, GŁOOOŚNEGO masteru jest znakomicie przygotowany miks, z dużym PLR (Peak/Loudness Ratio), gdzie mamy dużą mikrodynamikę, tzn. dobrze "kopiące" i klarowne trasjenty, dobry "punch" w bębnach i basie, gdzie po prostu (πR)^lnięcie nie jest zamordowane nadmierną kompresją/saturacją/limitingiem.

 Jeśli podczas miksu za mocno inspirujemy się JUŻ ZMASTEROWANYMI referencyjnymi nagraniami, tzn. często NIEZWYKLE GŁOŚNYMI MASTERAMI i w rezultacie przed masteringiem zrobimy wszystko w miksie takie grzeczne, kontrolowane, poukładane i w efekcie nudne...

...to mastering nie sprawi, że miks odzyska życie i energię. A przynajmniej będzie to niezwykle trudne i da taki sobie efekt. Piszę o tym b wyraźnie, gdyż czasem zbyt mocno oczekujemy "cudów" od sprzętu w sytuacji, gdy powinniśmy bardziej wymagać owych cudów od samych siebie. Wiedząc to co powyżej, można podejść do oceny omawianego tutaj urządzenia w o wiele bardziej świadomy sposób, oczekując od niego rzeczy realistycznych i nie wymagając niemożliwego.
Co konkretnie mam na myśli?
Jak wspomniałem powyżej, nie jest to "magic-box", który za nas zrobi szybciutko robotę i da nam od tak po prostu "super hot and super clean sound" i wygra wojnę głośności z najgrubszą światową konkurencją. W bezpośrednim starciu ze znakomitym pluginowym dwustopniowym limiterem z wbudowaną sekcją clippera, a mianowicie DMG Audio Limitless (wg mnie najlepszy obecnie "kombajn" do "prasowania" wysokiego RMS, skuteczniejszy chociażby od FabFilter Pro-L 2), ten analogowy potwór nie wyciśnie tak wysokiego RMS, jak można to zrobić na tym pluginie (oczywiście pod warunkiem jego dogłębnego pozniania!).
Jeśli próbujemy zmuszać LAALa do pracy poza granicami jego fizycznych możliwości, aplikując zbyt wysoką GR (gain reduction), to po prostu przęciążymy urządzenie i już w samym analogu wygenerujemy zniekształcenia. I jest to jak najbardziej normalne - w końcu każdy sprzęt pracujący poza granicami zdrowego rozsoundku po prostu popsuje nam dźwięk - to jest ta jedna z oczywistych oczywistości, o których jednak nie zawsze się pamięta.
Czyli podstawowa zasada - nie przeciążamy naszego analogowego outboardu i nie zmuszamy go do generowania nieakceptowalnych zniekształceń, bo inaczej to trochę tak, jakbyśmy najpierw przypalili kotleta, a później próbowali zeskrobywać zwęgloną powierzchnię.

 

Tu pragnę zaznaczyć, że poziom RMS uzyskiwany po samym LAALu jest naprawdę wysoki i wystarczający do większości zastosowań. Samo urządzenie ma b wysoki headroom, akceptuje bez problemu wysokie poziomy wejściowe (można spokojnie grać z DAWa nawet blisko 0 dBFS). Oprócz tego LAAL jest przemyślany przede wszystkim jako urządzenie do robienia masteringu wyłącznie w domenie analogowej. Jest to też urządzenie, które działa w oparciu o w pełni analogowy Look Ahead rzędu 0.2 ms, co pozwala na b czyste "wyłapanie" nawet b stromych peaków sygnału.

 

I teraz dość istotna kwestia. Jak wspomniałem, wojna głośności wciąż (wbrew pozorom) trwa. A to oznacza, że klient może nam jako referencję przynieść coś naprawdę kosmicznie głośnego, a jednocześnie przyjść do nas z produkcją, która... po prostu nie umożliwia dogonienia tak olbrzymiej głośności z racji samej swojej muzycznej natury (czasem tak bywa).

 

Co w takim razie?
Trzeba sobie zdać sprawę, że dochodzenie do tzw. "competitive loudness" to proces wielostopniowy, który często nie jest zależny od tylko jednego urządzenia w naszym łańcuchu (np. omawianego analogowego limitera LAAL).

 

  • Po pierwsze dość popularna (i mająca uzasadnienie w realiach) strategia mówi, że lepiej mniej forsować poszczególne urządzenia w łańcuchu (np. kompresja, saturacja, clipping, limiting), niż starać się wycisnąć dużo więcej z jednego procesu (np. tylko z limitera).
  • Po drugie nikt nie powiedział, że omawiany tutaj LAAL musi być ostatnim ogniwem w naszym setupie i w realiach współpracy z systemem DAW być może nim nie będzie. Za nim w końcu będzie np. konwerter A/D, który umożliwi powrót sygnału do domeny cyfrowej.

 

I jak ktoś dysponuje naprawdę świetnej klasy konwerterem A/D, to może zrobić dodatkowo clipping na samym konwerterze, "dopalając" poziom RMS do jeszcze wyższej wartości. Podkreślam - to już jest strategia "na desperata", gdy walczymy do ostatniej kropli krwi o jeszcze jeden dB, o jeszcze pół... na pułapie, który DAWno przekroczył wszelkie granice zdrowego rozsoundku...
Ja w takiej sytuacji zastosowałem na sygnale wgranym w DAW po LAALu bardzo czysto brzmiący ostatni "stage" limitingu z pluginu DMG Audio Limitless, który przez producenta wtyczki nazwany jest jako "transient limiter". Pracuje na ultra-krótkim czasie ataku i release, nie używa (w odróżnieniu od "dynamic limiter") wielopasmowego algorytmu, mogącego czasem w ekstremalnych sytuacjach "przeequalizować" nam miks, po prostu ścina wystające transjenty w jak najbardziej transparentny sposób.

 

Reasumując - procedura jest następująca:

 

Ogólnie mówiąc:
Na LAALu robimy JAK NAJLEPSZY DŹWIĘK (w naszej subiektywnej ocenie), dbamy o to, by nic nie (πR)działo, by za mocno nie pompowało (jeśli np. tego nie lubimy). Wyciągamy z niego, ile się da.
Musimy też uważać, szczególnie w muzyce EDM, gdzie często spotyka się KICKa, w którym nośnikiem "subbasu" jest czysty sinus lub podobny przebieg...
...aby nie ustawić zbyt krótkiego czasu RELEASE na LAALu.
Wszelkie testy na tego typu muzyce i przy zadanym GR w okolicach 5 do 6 dB jasno pokazały, że czas graniczny, przy którym nie ma wyraźnie słyszanego przesteru na kicku typowym dla takich maszyn jak Roland TR-808 czy TR-909, to 50 ms (z dostępnego zakresu od 2 ms do 100 ms). Tego typu kicki są z reguły podatne na generowanie niemiłych zniekształceń, jeśli potraktujemy je niesprzyjającym zestawem parametrów. Co ciekawe - w utworach, w których dominowały akustyczne brzmienia, można było używać krótszych czasów release - a jak wiadomo krótszy release to wrażenie większej głośności, dźwięk jeszcze bardziej "klei się do twarzy".

 

Tak więc LAALa dobrze jest potraktować jako urządzenie, które oprócz limitingu doda nam... specyficznego CHARAKTERU. I to tak naprawdę w mojej ocenie za to tu się płaci. O tym dokładniej poniżej.

Pierwsza sprawa: dźwięk po analogowym limiterze dostaje, hm... jakby to ująć... (wiecie, że mówienie o dźwięku jest podobnym wyzwaniem jak tańczenie o architekturze?) ...dostaje specyficznego "kleju", bardzo muzykalnego, który baaardzo trudno osiągnąć wyłącznie w domenie cyfrowej, posługując się pluginami. Dobry analog powoduje, że mikrodynamika w naszej produkcji mniej przypomina defiladę faszystowskiej armii (mam na myśli lekko "szarpiący" i agresywny charakter), a zaczyna brzmieć bardziej organicznie, właśnie "kleiście", zachowując jednak punch i detale.

 

A druga sprawa - i to jest wg mnie najlepsze, co ma do zaoferowania to urządzenie:

 

FUNKCJA "DYNAMIC TRANSIENT".

 

Porównałem miks muzyki EDM po LAALu z włączoną powyższą funkcją i z wyłączoną i po ekstremalnym "dopaleniu" ostatecznego poziomu RMS za pomocą transient limitera w pluginie DMG Limitless (w obydwu przypadkach).

 

Dopiero wtedy zrozumiałem, jaką wartość dodaną wnosi LAAL również w takiej konfiguracji. Wszystko było żywsze, bardziej wyraziste, jak to trafnie określił Krzysztof Tonn z HUM Audio Devices "dobry analog ma to pchnięcie do przodu". I nie inaczej jest tu: master z LAALem brzmi żywiej - a jest to niezły wyczyn w momencie, gdy idziemy z głośnością w okolice np. -6 LUFS, co oznacza wręcz makabryczną głośność.

 

I tu małe zastrzeżenie - ostatni stage "dopalenia" poziomu RMS musimy w tak ekstremalnych sytuacjach zrobić czymś naprawdę wyśmienitym: albo świetnym pluginem albo high-endowym konwerterem A/D, jeśli chcemy jeszcze wyższej głośności, która wg purystów przekroczy wszelkie granice przyzwoitości...
Jakie jeszcze fajerwerki mamy do dyspozycji na pokładzie LAALa?
Możemy sobie dodatkowo włączyć subtelnie działającą saturację opartą o hi-endowe transformatory, dodając jeszcze delikatnie ciepła i "doważenia" dźwięku (body).
Mamy też b muzykalne poszerzanie bazy stereo, które nie powoduje utraty energii w dole pasma i w środku obrazu stereo. Zwykle przekręcenie przełącznika obsługującego tę funkcję o jedno czy dwa "oczka" w prawo powoduje, że... "o... teraz nawet jeszcze lepiej!".
Chociaż warto powiedzieć to wprost - gdy miks jest naprawdę świetny i nam się podoba, to dodatkowy processing (przynajmniej w tym aspekcie) nie jest potrzebny. Jednakże w praktyce jest tak niezwykle rzadko i oto mamy pod ręką b muzykalnie brzmiące narzędzie również do dodatkowego uprzestrzennienia naszego miksu.

 

Czas na podsumowanie.
Urządzenie za przeszło 40.000 zł to nie jest zabawka dla entuzjastów tylko sprzęt dla zawodowców "pełną gębą". Wykonany jest całkowicie bezkompromisowo pod każdym względem. Klasa toru audio jest iście wyścigowa i nie ma się do czego przyczepić.
Jest to sprzęt dla zaawansowanych użytkowników, o dużym doświadczeniu i posługujących się narzędziami audio w sposób w pełni świadomy. Początkujący czy nawet średnio zaawansowani użytkownicy prawdopodobnie nie docenią jego potencjału i możliwości (i z dużym prawdopodobieństwem nie będzie ich stać na taki wydatek). Natomiast świadomi zawodowcy z pewnością docenią wartość dodaną, jaką to urządzenie wnosi do ich masteringowego setupu.
W końcu każde urządzenie kupujemy po to, aby było jeszcze lepiej. I jak się dobrze ruszy głową, to dzięki LAALowi - jest.

 

Na koniec chciałbym podziękować za udostępnienie tego urządzenia do testu dystrybutorowi, firmie MUSICTOOLZ oraz oczywiście firmie HUM Audio Devices, która jest wynalazcą i producentem tego znakomitego sprzętu a także Krzysztof Tonn, który niestrudzenie służył mi dodatkowymi, b pomocnymi radami przydatnymi dla mnie podczas tego testu.

Polecane

HUM LAAL - Look Ahead Analog Limiter

HUM LAAL - Look Ahead Analog Limiter

41 511,00 zł brutto/1szt.
pixel